28 lipca 2004

Taki wstyd przed Lancem..

Kolarstwo zawsze kojarzyło mi się z komentatorem, który po 5 godzinach opowiadania o każdym z jadących w peletonie kolarzu zaczyna opowiadać historie z własnego życia. Historie nie byle jakie. Jak to kiedyś był na komunii siostry syna w ta słoneczną majowa niedziele, i gdzie ten jeszcze ciepły "komunijny Bartuś" dostał od swego chrzestnego rower na którym już od jutra będzie jeździł. Właśnie z tym mi się kojarzyło kolarstwo.

Oczywiście.. jak każdy kibic sportu wiedziałem ze jest taki Lance Armstrong, który rokrocznie wygrywa Tour De France.. Wiedziałem ze są na świecie jeszcze Vuelta de Espania i Giro De Italia jakkolwiek to i to się pisze. Ale tak na prawdę zawsze obojętnie do tej "pedalskiej" dyscypliny sportu podchodziłem.

Po czerwcowych mistrzostwach europy w piłce nożnej mój poziom Football'u we krwi kilkakrotnie przewyższał średni poziom statystycznego "wariata" piłkarskiego. Z tego tez powodu na puchar Ameryki Południowej z udziałem boskich Canarinios i trochę mniej boskich Argentyńczyków (którym przy okazji gratulujemy Manu Ginobiliego) patrzeć już nie mogłem. Jak to zwykle bywa przy miganiu kanałami cos się nawinąć musiało.

Na pewno nie zostawił bym Eurosportu na którym "Le Tour" był transmitowany dłużej niż trwa runda bokserska gdyby nie para komentatorów. Panowie Tomasz Jaroński i Krzysztof Wyrzykowski po prostu rządzą.

Gdyby wszystkie 4 dyscypliny sportowe, które pokazuje telewizja "za przeproszeniem" publiczna miała choć w 50% tak dobrych komentatorów to 4 miliony więcej dzieciaków uprawiało by sport.

Gdyby wszystkie 6 dyscypliny sportowe, które pokazuje Polsat "kochamy reklamy" Sport miała choć w 50% tak dobrych komentatorów to mieli by 4x tyle abonentów, a my oglądali byśmy 3 kanały sportowe zamiast jednego.

No ale nie ważne.. To temat na inny dzień, a panowie TJ, KW i tak rządzą.

Wiec usiadłem w fotelu słuchając dowcipnych, interesujących komentarzy o kolarzach, samym etapie, całym wyścigu, oglądając jak Amerykański kolarz rodem z Texasu niczym na białym rumaku z lassem sunie po szczelistych pagórkach Pirenejów i Alp.

Oglądałem jak kolarze jeden za drugim padają jak muchy ze zmęczenia podczas etapów górskich, oglądałem jak peleton nadrabia 10 minut straty na 50 kilometrów do mety połykając garstkę uciekających na mecie na etapach płaskich, w reszcie oglądałem jak wielu kibiców wychodziło na ulice Francuskich miasteczek kibicując swoim ulubieńcom na etapach górskich i płaskich.

I to wszystko, co zobaczyłem przekonało mnie nie tylko do kolarstwa jako prawdziwego ciekawego sportu, w co nigdy nie wierzyłem. Ale przekonało mnie wręcz do kibicowania i śledzenia kolarskich wyników na codzień. Oczywiście nie będę od dzisiaj śledził z zapartym tchem wszystkich wyścigów kolarskich na całym świecie. Ale rubryka w gazetach "kolarstwo" oraz Tour de France w telewizji staną się kolejna częścią mojego fanatyzmu kibica.

Wracając do samego Armstronga. Nasuwa mi się jedno porównanie. Nie wiem czy wielu z was słyszało dowcip "o Ryśku". Dla "nie słyszących" oto on:

Facetowi zona zaczela mówic przez sen. Jakies jeki i imie Rysiek... Bez dwóch zdan doprawiala mu rogi i facet szybko doszedl do takiego samego wniosku. Aby to sprawdzic, pewnego dnia udal, ze wychodzi do pracy i schowal sie w szafie. Patrzy, a tu zona idzie pod prysznic, uklada sobie wlosy, maluje sie, perfumuje i w samej koszulce nocnej wraca do lózka. W tym momencie otwieraja sie drzwi i wchodzi Rysiek... Super przystojny, wysoki, sniada cera, czarne, bujne wlosy - jednym slowem Facet w szafie mysli: "Musze przyznac, ze ten Rysiek ma klase!". Rysiek zdejmuje powoli koszule i spodnie, a na nim stylowe ciuchy, najmodniejsze i najdrozsze w tym sezonie. Facet w szafie mysli: "k****, ale ten Rysiek, to jednak jest zajebisty!". Rysiek konczy sie rozbierac od pasa w góre, a tu na brzuchu krateczka-kaloryfer, wysportowany, a na klacie graja miesnie. Facet w szafie mysli: "k****, ten Rysiek, to ekstra gosc!". Rysiek zdejmuje super-trendy bokserki, a tu pala az do kolan. Facet w szafie mysli: "O zesz k****, Rysiek to zajebisty buhaj!" W tym momencie zona zdejmuje koszule nocna i pojawia sie brzuch z cellulitisem i obwisle piersi az do pasa. Facet w szafie mysli: "Ja pierdole! Ale wstyd przed Ryskiem".

Właśnie taki był Armstrong. Nie można było u niego znaleźć żadnej słabości. ŻADNEJ. 187 kolarzy, którzy oprócz niego startowało w wyścigu nie miało ŻADNYCH argumentów. Tak samo jak przez poprzednie 5 lat.

Mało jest takich sportowców, na których nikt nie ma/miał argumentu. Mało prawdziwych sportowych Ryśków. Dlatego warto było Le Tour śledzić..

23 lipca 2004

I live for this

Skończył się sezon NBA.. rozpoczęło się lato transferowe.. opery mydlane z Lakers i Boozerem na czele.. Do Aten został już niecały miesiąc.. Tak na prawdę ciężko cos w TV oprócz Le Tour dla fana sportu znaleźć. Wiec przychodzę kiedyś po 20:00 z lokalnego boiska.. włączam satelitke z chipsami w ręku.. no i leci MLB. Mimo ze od samego dzieciństwa jestem wielkim fanem sportów Amerykańskich, no może poza NHL.. to jakoś przez brak dostępu w "czarnym pudle" rozgrywek ani NFL ani MBL nie śledziłem. Zasady jak najbardziej znam.. Drużyny jakieś mi obce.. Nazwiska zawodników ledwo wymawiam.. no ale siedzi te 40+ tysięcy wariatów, każdy z rękawicą w dłoni, czekając na złapanie piłki.. MUSI BYĆ W TYM COS CIEKAWEGO.

Był to poniedziałkowy mecz pomiędzy St. Louis Cardinals a Chicago Cubs. Oni w tym MLB grają w sezonie po 162 mecze.. w tym np. grają w tygodniu po 4 razy z rzędu miedzy sobą, takie całoroczne Play-off'y. Komentator nawija jak to ważne jest to spotkanie, a ja sobie myślę.. "No ok.. ale zacznijcie cos walić tymi piłkami po tych trybunach".

Bodajże drugi inning, wchodzi niejaki gracz Cardinals żeby uderzać: Jim Edmonds, jeszcze dobrze nie zamachnął kijem a już dostał piłka w udo od pitchera Cubs: Carlosa Zambrano. Seria powtórek ewidentnie pokazuje ze pitcher Cubs mierzył w Edmondsa zamiast w rękawice swojego catchera. No ale nic.. Jako ze go trafił koleś "za darmo" przechodzi na 1 bazę. Wynik 1-1 i mijają spokojnie kolejne 2 iningi. Ten sam Edmonds wchodzi uderzać w 4i po raz 2gi. Zambrano rzuca.. BOOOOOOOM.. HomeRun Edmondsa. Jako ze Cardinals mieli kolesia na 1 bazie.. 2 punkty dla ST. Louis i prowadza 3-1. Edmonds gestykuluje w stronę Carlosa za to ze ten specjalnie w niego rzucił 15 minut temu.. wybiegają dwie ławki.. boruta na boisku.. trenerzy rozdzielają dwie drużyny.

"No ładnie" - sobie myślę. Reklamy i gramy dalej. Zambrano zaczyna grac jak natchniony.. Streik-Out za Streik-Outem.. A atak Cubs zdobywa 2 punkty doprowadzając do remisu 3-3. W miedzy czasie wchodzi nabuzowany Edmonds 3ci raz uderzać.. równie nabuzowany był Zambrano. Jeden rzut, drugi, trzeci.. "You'r OUUUUUUUUT" krzyczy sędzia do Edmondsa. Kolejny Streik-OUT !

Mecz na styku 3-3. Emocje jak najbardziej są.. Zawodnicy plują na lewo i prawo tytoniem.. sędzia przed chwila dostał piłką w krocze.. 5 kibiców się o mało nie zabiło próbując złapać piłkę.. jakaś Jessica Alba-podobna 20+ uśmiecha się do kamery.. ja kończę chipsy.. Jak najbardziej udany wieczór.

Ale wracając do meczu.. Sammy Sosa (Chicago Cubs) który jest jedna z największych gwiazd całej ligi.. taki Vince Carter NBA, taki Justyn Timberlake boysbandow, taka Janna Jamison filmów dla dorosłych, taki Ojciec Rydzyk kościoła w Polsce.. Który w każdy powszedni dzień uderza HR (homerun) z częstotliwością jedzenia Tik-Tak'ow, dzisiaj NIC. Co uderzy to albo łapią.. albo w out. I jak tu się zajarac Cubs'ami ?
No wiec Cardinals rozpoczynają 8ining (przed ostatni).

Zambrano dalej jest "on fire" i rzuca niczym Bugs Bunny w odcinku (Baseball Bugs). 1 out, 2 out.. jedno bazowe uderzenie zawodnika Cardinals, i wchodzi niejaki Rolen. Ten koleś ma w tym roku najwięcej RBI (uderzeń po którym drużyna zdobywa punkty) w całej MLB. No wiec ustawia się ten Rolen. Zambrano jeden rzut.. Strike, Zambrano drugi rzut. Strike. Zambrano trzeci rzut. BOOOOOOM. "It's gone" - mówi komentator. Zambrano wkurzony niczym Edyta Górkniak na papparazi. St. Louis prowadzi 5-3.

No ale to nie koniec ! Następnym do uderzania był Edmonds. Ten, którego Carlos trafił, "wystreikoutowal" i który już przywalił jednego HR. Pitcher Cubs udaje ze zrozumiał informacje od trenera co ma rzucać.. Zamach.. Bang. Edmonds drugi raz dostaje w udo. Za co Zambrano zostaje wyrzucony z boiska. Ławka Cardinals znowu wbiega na boisko broniąc swojego hitera. Trenerzy rozdzielają. Edmonds niewzruszony po raz drugi dzisiaj przechodzi "za darmo" na 1-wsza bazę. Zambrano schodzi do szatni. To się proszę Państwa nazywa: NIE RADZIC SOBIE Z EMOCJAMI.

Pomimo ze Cubs przywalili jeszcze jednego HR i zbliżyli się na 5-4 wygrać im się nie udało. A ja na pewno zapamiętam nazwiska Zambrano, Edmonds i Rolen. No i w przyszły wtorek także na pewno usiądę przed telewizorem z paczka chipsów licząc ze ktoś kogoś trafi, ktoś kogoś wyrzuci lub ktoś kogoś "wystreikoutuje". Slogan ligi MLB brzmi "I live for this". Zaczynam rozumieć dlaczego.